Dwaj wieśniacy spod Białowieży - Ciposzko i Cimoszko...
Dwaj wieśniacy spod Białowieży - Ciposzko i Cimoszko - przyjechali do Warszawy się ostrzyc. Znaleźli zakład fryzjerski. Ciposzko wszedł, a Cimoszko został na zewnątrz zapalić.
- Jak ostrzyc? - pyta mistrz, niezbyt agresywnie przypominający macho.
- Ładnie - zaburczał Ciposzko.
Ostrzygł go nasz nieortodoksyjny mężczyzna, po czym pyta:
- A caravello chcesz na koniec?
- Chcę.
No to mu zapakował w odbyt to co miał najlepszego.
I wyszedł Ciposzko na ulicę, aby Cimoszko się ostrzygł.
Sytuacja się powtórzyła. Na koniec mistrz nożyczek zapytał:
- A caravello chcesz?
- No.
I też dostał w dupę ładunek.
Wyszedł. Idą kumowie z Białowieży.
- Słuchaj, a caravello tobie robili?
- Nie.
- Dobrze. Mnie też nie.
- Jak ostrzyc? - pyta mistrz, niezbyt agresywnie przypominający macho.
- Ładnie - zaburczał Ciposzko.
Ostrzygł go nasz nieortodoksyjny mężczyzna, po czym pyta:
- A caravello chcesz na koniec?
- Chcę.
No to mu zapakował w odbyt to co miał najlepszego.
I wyszedł Ciposzko na ulicę, aby Cimoszko się ostrzygł.
Sytuacja się powtórzyła. Na koniec mistrz nożyczek zapytał:
- A caravello chcesz?
- No.
I też dostał w dupę ładunek.
Wyszedł. Idą kumowie z Białowieży.
- Słuchaj, a caravello tobie robili?
- Nie.
- Dobrze. Mnie też nie.